Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/508

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Płakali wierni, płakali niewierni.
Wprzódy niżeli noc barwy poczerni,
Dzieci Solimy, przed ark% bóżnicy
Bez płci różnicy, bez wieku różnicy,
Upadli na twarz w pogrzebowej bieli,
Jakby od gniewu Bożego olśnęli.
I, w pyle ziemi czoła ponurzywszy,
Podnieśli głucho lament, żałośliwszy,
Niźli go słyszał świata wiek daleki,
Na obcych brzegach babilońskiej rzeki,
I łzy Dawida z ich się ócz polały
Szczére-to płacze, bo i strach niemały!....

Dotąd przebiegłem częściowe, pojedyncze pięknoty Zamku Kaniowskiego; nie od rzeczy będzie napomknąć o całości kompozycyi. W utworze tym znać ówczesny wpływ romantyzmu; poeta niewydobył jeszcze z siebie, ani z narodu tych pojęć, jakie prace krytyków i poetów późniéj wydobyły przy tworzeniu rodziméj poezyi. Początek zawiązuje się intrygą: Rządzca rozkochany w prostéj dziewczynie Orlice, chcąc ją zmusić do oddania sobie ręki, każe jéj bratu kozakowi pilnować wisielca, którego potem odkrada z szubienicy. Szyldwach staje się winnym kary śmierci; siostra chcąc głowę brata ocalić, przystaje na niemiły związek. — Jaka niepotrzebna plątanina, kiedy wiemy, że wola pana