Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/487

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bratnich plemion, czy w dalekie kraje, źrenica raz napojona barwami i blaskiem téj świeżéj natury, ucho rozpieszczone melancholijnémi dźwięki, a całe jego wnętrze przesiąkłe wrażeniami młodości poetycznéj, bo swobodnéj, bo kochającéj, bo szczęśliwéj — niemogło nigdy już rozdzielić się z tym nowym światem, i uobecniało go sobie zawsze i wszędzie najrzewniejszémi rojeniami, gdzie jak na tle oddaleńszem występowały dotykalniéj postacie bohatérów kozaczyzny, wspaniałe i bosko-piękne, ale nie jak posągi greckiego dłuta... tylko jak te postacie, które kiedyś — jeśli się zjawi geniusz — malarz narodowy, odmienniéj, niespodziewaniéj na płótno rzuci.
Jak powiadam, muzyka poezyi i świat osobny — to dwa główne znamiona jego utworów, a tém samem i jego natury. Kto go poznał, zaraz za pierwszem powitaniem się musiał uczuć, że on nie taki jak inni, jak wielu. Wyraz posępnéj słodyczy malujący się w twarzy, głos sympatyczny płynący z wnętrza, jednają dlań skłonność i przyjaźń; a cóż dopiéro, gdy potrącisz w nim struny ukrainne, i te wszystkie świętości uczuć i gorącéj wiary... gdy go usłyszysz mówiącego z zapałem, ale zawsze z tą prostotą dziecka, pełną niespo-