Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kształcenia się, począł rozumieć co czarno, co biało, a „Bóg i natura ostatka dodał.“ Wszelako i tu miewał częste pokusy: nęciło towarzystwo i muzyczka; Trzecieskiemu to nie w smak — a zapomina, że to poetyczna dusza, że ta muzyka za którą tak ginie, robi go śpiewakiem, uczy rymy składać, słowa szykować do miary. Pokazuje się jeszcze, że to był prawdziwy lirnik, co piosnkę improwizował i nutę do niéj również; przynajmniéj inaczéj wytłumaczyć sobie niemożna tych słów biografa: „Texty dziwne (muzyczne) a wiersze rozmaite, tak nic się nierozmyślając, czynił.“
Jak długo zostawał na dworze Tęczyńskiego, niepowiada żywotopisarz; dość że odstał od onego pana, wrócił na miłą Ruś, gdzie przebywał u przyjaciół, a szczególniéj wieszał się przy hetmanie naówszas Mikołaju Sieniawskim wojewodzie bełskim, potem ruskim; krew bowiem poczciwa szlachecka kipiała w nim chęcią zmierzenia się z nieprzyjacielem ojczyzny. Szlachcic, który szabli niewyszczerbił na karkach pogańskich, był niezupełnym szlachcicem, i zapewnie niemógł używać miru i poważania w gronie obywatelskiem. Wszakże na nieszczęście nigdy taka potrzeba nieprzyszła na Reja