Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc już zwiądłem gdyś ty dzielny,
Gdyś żyw jeszcze, mrę nikczemnie;
I niebędę nieśmiertelny, —
Ach szczęśliwszyś ty odemnie!

Odpowiedział na nie Koźmian (d. 20 czerwca 1856) w tych strofkach:

Wyniosły wieszczu w męczeńskiéj koronie
Iskrę twych ogni rzuciłeś daremnie,
Próchno i popiół znalazła w mem łonie
Ledwo zątlała, już zagasła wemnie.

Los i cierpienia wspólne są nam obu:
Gdy cios morderczy wydarł matce życie,
Ja płaczę jak syn schylony do grobu,
Ty, jak od piersi oderwane dziecię.

Choć mu pokarmu obca pierś nieskąpi,
Odwraca usta jakby od trucizny.
Cóż nektar matki dziecięciu zastąpi?
Więdnie bez niego jak ty bez ojczyzny.

Ach krzep się! duszy, niech cię wspiera siła,
Osierocony, niejesteś sierotą;
Ostatnie dziecię co matka powiła
Jest starszych braci pieszczotą.

Jego kwilenie rzewnie przypomina
Bolesnéj straty ostatki —
Tém większy urok czerpa w niem rodzina
Im podobniejsze do matki.