Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

runkiem Zygmunta siedzącego jak na koniu na szabli ojcowskiéj:

Pogrom Trojan a Greków walecznych nadzieja
Wiesz, czém się przed Ulissem zdradził syn Peleja.
Tale twój Zygmunt do zabaw szablę twą przyswoił,
I czego nikt niedopiął — ojca z niéj rozbroił.

Było to grzeczne pochlebstwo dla ojca; wprawdzie syn nierozbroił go ze szabli i nigdy nią nierobił, ale natomiast wystąpił w pełnéj zbroi duchowej, tak misternéj roboty, że gdyby cały naród był ją przywdział za jego przykładem, niezmogłyby go złości piekielne. — Późniejszy bieg zdarzeń rzucił Zygmunta za granicę, zkąd dolatywały w ustroń zamieszkaną przez Starca utwory jego, jak: Nieboska komedya, Irydion i inne. Tyle kreacyjnych zdolności, taka świeżość i oryginalność pomysłów, dziwny urok wspaniałego stylu, wszystko to budziło w klassyku admiracją dla jenialnego młodzieńca, i zaczęto godzić go z płodami nowéj szkoły, która wchodząc na tor wielkich pomysłów ogarniających naród, i największe zadania ludzkości, jemu zaimponowała. Właśnie pracował Koźmian nad swoim Czarnieckim, który miał być ostatniem słowem i usprawiedliwieniem się z zarzutów robionych klassykom pchniętym w za-