Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była to nader pociągająca pokusa poznać ten dwór pełen uroku elegancyi i dowcipu, a nadewszystko królowę Maryę-Antoninę będącą w ówczas przedmiotem uwielbienia i dumy całéj Francyi; pokusa tém większa, że już niektóre niesmaki pożycia małżeńskiego dawały się jéj uczuwać; jednakże w duszy szlachetnéj i pobożnéj umiała odróżnić czego po niéj wymagał obowiązek małżeński: i bez wahania się wybrała z mężem swoim drogę do Pomeranii. Jeżeli dziś Pomorze pruskie liczy się do bardzo smutnych krajów, to czemże musiało być w upłynionym wieku, kiedy ciemnota i nieokrzesanie jéj mieszkańców odpowiadały dzikiéj i jałowéj ziemi. Nic naturalniejszego, że się znalazła tam zupełnie obcą, prawie wygnanką; a co gorsza ofiarą nudów swego małżonka. Jednakże piękna ta dusza umiała sobie złagodzić to położenie, dzieląc tęskne i długie chwile osamotnienia (książę bowiem lubił towarzystwo oficerów i polowanie) między modlitwą a nauką. — Mając wykształcony umysł na literaturze francuzkiéj, postanowiła pisać w języku autorów, których uważała za swoich mistrzów i wtenczas to miały wypłynąć z jéj pióra wiersze pełne wdzięku, których świat nigdy nieznał; jeżeli je zachowała,