Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

i miłość idą tu z sobą w zawody i przeszkadzają sobie wzajemnie.

„Jakiż twardy i nędzny los kochanków onych,
Z kąta w kąt bez ustanku po świecie pędzonych
Dla nich nietrwa nic wiecznie, prąd losu porywa,
I do czynu przymusza chwila, choć wątpliwa;
Tułacze, obca dla nich cisza, wczasy długie;
Więc jednego uszedłszy, idą w jarzmo drugie:
Ta ci na greckim brzegu, ta w Lacyum ułowi,
Tamtéj włos ciemny, a téj złocisto się płowi.
Owa fozą niemiecką w złotogłowe wstęgi
Włos zdobiąc, zda się godną Jowisza potęgi.
Inna, gdzie lśni gwiazdami arktus lodowaty
Gasi ćmiącą białością nawet róż szkarłaty.
I czy lądem czy morzem zawiniesz gdzie w gości,
Zmienny Amor do nowéj pokusza miłości,
A ledwo w sercu pożar zdradliwy rozpali,
Już pędzi zakochanych wciąż daléj i daléj.

Tegom doznał gdy przyszło Grineą niebogę
Pożegnać, i z rozkazu biédz w daleką drogę.
Ciężka rzecz, z szczęściem tracić oraz i nadzieję
Co jedna, w rozpaczliwe serca balsam leje.
Tak zhukany od owiec wilk zmyka na głodno,
Tak pszczoła z kwiatu zgnana roni strawę miodną;
Tantal tak miasto wody powietrze połyka,
I czego wiecznie pragnie to odeń umyka.
A przecież los mój gorszy! wydarto mię pannie
Co mię goniąc myślami pragnie nieustannie.