Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ulicach napastowano ludzi posła francuzkiego, a jak mówi naoczny świadek: Tyszkiewicz krajczy litewski, „chcąc się królestwu przysłużyć, z siebie samego całe nec minime dworowi się nieopowiedziawszy, najechał na rezydencją posła francuzkiego w nocy, dobywał, okna wystrzelał, aż warty królewskie go spędziły.“....
Zwykłym zbiegiem podobnych spraw, podskarbi w. k. oddany był pod sąd; lecz wspaniałością powodowany umysł Jana III. odpuścił mu winę, pod warunkiem, że od listów pisanych cyframi złoży klucz, co podskarbi przyrzekł uczynić w przeciągu pół roku, a czego niedotrzymał choć się upominano. Tymczasem oddano go pod straż Lubomirskiemu marszałkowi, a że to przyjaźń taka ścisła łączyła Morsztyna z jego ojcem Jerzym, więc i syn pozwolił mu ujść z rzeczypospolitéj za granicę, aby dogoniwszy Vitrego, razem z nim mogli zanieść przed Ludwikiem zażalenie swoje na politykę króla Jana. Zdaje się jednak, że nie sam publiczny interes powodował króla do prześladowania podskarbiego. Przed parą laty odmówiwszy podskarbi córki swéj bratu Maryi Kazimiry, hrabiemu de Maligny, która potem poszła za Bielińskiego, obudził w królowéj zaciętą nienawiść ku sobie, także pó-