Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łości i nadziei, było coś niekłopotliwego, niedbającego o jutro, o przyszłość — w tych późniejszych przeciwnie, znać że robak zwątpienia toczy już to serce męzkie, że już niczego niespodziewa się od ludzi, a całą nadzieję pokłada w Panu...
Niewiele jest tych wierszy bardzo wysokiego nastroju, ale te co są, mogą się policzyć do najpiękniejszych utworów, w duchu i namaszczeniu psalmów Dawidowych. Cóż to za wspaniały i głęboki początek téj pokuty! jakie ukorzenie się ducha przed Panem! Znalazła się nawet prostota, któréj Morsztyn, często zbyt wytworny i lubiący włoskie concetti, niejest przyjacielem:

O Boże! jakoż podnieść grzeszne oczy,
Tam, gdzie Twa moc nieznaną światłość toczy,
Jesteś, któryś jest, wieczny, niepojęty,
Pan Bóg zastępów, święty! święty! święty!
Tyś szczéra czystość, niewinność bez skazy,
Jakoż Ci swoje odkrywać mam zmazy?
Jam widział gmachy śmiertelnego grzéchu
Siedmiorakiego, i straszny w pośpiechu
Zakon Twój miałem i Twe przykazanie
Każdem znieważył albo zgwałcił Panie!
Jam niejednego, chociaż Twą przestroga
Przeciwna była, miał Pana i Boga.
Częstom człowieka tak spodobał sobie,
Żem kładł w nim większą nadzieję, niż w Tobie;