Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

elekcyi, to zrywania sejmów, to zwycięztw Sobieskiego umie powiedzieć złote słowo bogobojności i mądrości starca. Wysoki ton biblijnego liryzmu niezmiernie podnosi każdą myśl i nadaje jéj wagę wieszczéj wyroczni. Żadna téż literatura współczesna niepochlubi się podobnym utworem — Larochefoucauld, La Bruyere to moraliści, to badacze i anatomowie natury człowieczéj — gdy Kochowski bierze naród jakby człowieka, roztrząsa jego sumienie, waży postępki i objawia mu kiedy szedł po drogach bożych, a kiedy z nich zbaczał; kiedy zarobił na karę, kiedy się pokajał i upokorzony doznał miłosierdzia... Było to coś więcéj jak książka — bo ostrzeżenie z nieba przez usta poety....
Czy naród spragniony dusznéj pociechy rozerwał tak one pismo, że się gdzieś podziało i stało się rzadkością, o któréj nikt niewiedział? — czy téż gardząc napomnieniem zdeptał ją może, lub niepojął, porwany ku pochyłościom na których nieumiał się zatrzymać?
Sybillińska księgo! z jakimże jasnowidzeniem patrzysz na sprawy swojego wieku, i przewidujesz wszystkie mające się spełnić następstwa! — Złe jakie nurtowało wiek siedmnasty spotęgowane