Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Chcę tu mówić o Psalmodyi polskiéj[1] nieznanéj prawie biblio- i historyo-grafom naszym, którzy dziwnym sposobem niemają szczęścia do odkryć. Niepodobna sobie wytłumaczyć, jak ludzie przewracający tysiące tomów bibliotek nienapadli na Psalmodyę, która przecież niemoże mieć tego warunku rzadkości co pisma akatolików, niszczone przez władzę duchowną? Najpewniéj że gdy im w rękę wpadła szpetnie drukowana książczyna, bez nazwiska autora, mieszcząca psalmy jakiegoś znanego przekładu — pominęli ją i wrzucili do stosu panegiryków i książek nabożnych. Inaczéj nieumiem sobie tłumaczyć, dla czego jeden z najgłębszych utworów literatury siedmnastego wieku leżał w zapomnieniu, i dopiero teraz pierwszy raz się pojawił w zbiorze pism rymotworczych Kochowskiego.

Czy znał tę Psalmodyę Brodziński i Mickie-

  1. Właściwy tytuł taki: Trybut należyty wdzięczności, wszystkiego dobrego Dawcy, Panu i Bogu, albo Psalmodya Polska, za dobrodziejstwa Boskie dziękująca. Przez jedną najlichszą kreaturę. Roku pańskiego 1693 napisana, a do druku podana r. pań. 1695. Raz tylko zdarzyło mi się widzieć exemplarz in 4to i ten drukowany był jak sądzę w Częstochowie.