Strona:Lubiński - Wianek z Górnego Śląska.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I już się może
I ptak spłoszony
Serca jej lęka,
Szukając spokoju,
Przytułku w przestrachu,
Zgryzocie i trwodze,
Lecz darmo — darmo!
O niechaj je znajdzie,
Ale złamana.
Wierność i słowo
Są jakby kwiaty,
Co burza złamała.
Nigdy już, nigdy
Się nie podniosą,
Nigdy już, nigdy
Nie kwitną na nowo.





Prawda i pozor.

Któż odgadnie, kto mi powie,
Co te oczy rozpaliło?
Czy ten ogień radość, boleść,
Czy wspomnienie w nich wznieciło?

Któż odgadnie, kto mi powie,
W co te lica się przybrały?