Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/475

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i to za aprobatą rządu, boć kazała budować Matka Najśw., więc też i obronić potrafi od napaści wrogów; nic nie mogą mi zrobić Masoni więcej nad to, na co zezwoli P. Jezus — dziej się Jego najśw. wola. Że Matka Najśw. chce, żeby istniało Jej dzieło, to prawie widoczne. Ot np. równocześnie z tym listem wysyłam odpowiedź do jakiegoś pana, mieszkającego na Litwie, który mi napisał, że wie iż mam dość pieniędzy na ukończenie szpitala, ale, że prawodopodobnie na utrzymanie chorych, niewiele będę miał, więc on chce zbierać w tym celu jałmużny i pyta mnie o adres. No czy nie jestże to jakby wskazówką woli Matki Najśw. Przy tem wszystkiem nie mogę ani na chwilę zapomnieć o Sachalinie. Powołanie moje do trędowatych, za łaską Matki Najśw., nie słabnie wcale, ale nie przestają Ją prosić o to, żeby, jeśli taka Jej najśw. wola, pozwoliła skończyć szpital, wprawić wszystko w ruch, a potem żeby mnie raczyła na Sachalin odkomenderować, żeby ile będzie można z Jej pomocą wyrwać dusz z tego istnego piekła na ziemi, a bodaj i wiecznego. Żem stary (58 lat), trochę zmachany i że rząd rosyjski nas nie przyjmuje, to wszystko niczem. Matka Najśw. wszystko może, zatem i te trudności usunie, jeśliby to było z większą chwałę P. Jezusa i pożytkiem tych nieszczęśliwych, co marnie giną. Wiem, że Ojciec, przeczytawszy to, pomyśli pewno: ot pium desiderim, ale to niemożliwe. Patrząc na rzecz czysto po ludzku i mnie toż samo się zdaje, mimo to jednak coraz bardziej wzrasta we mnie nadzieja, że Najśw. Panna wysłucha moje, choć tak niegodne, prośby... Nie mówię na pewne, boć nemo index in propria causa,