Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mogą być uważani za najnieszczęśliwszych ze wszystkich nieszczęśliwych i dlatego nie mogę cicho siedzieć, ale muszę koniecznie kołatać do serc litościwych. Tem śmielej zaś to robię, że wszystkie jałmużny nam dane, nie są wcale datkiem, ale jest to dług, który zaciąga Sama Najśw. Panna u miłosiernych ludzi i niezawodnie spłaci go z niezmiernym procentem, bo Ona nie da się przewyższyć w hojności. My z naszej strony odwdzięczamy się naszym dobroczyńcom jak umiemy i możemy, t. j. odprawiam Msze św., a moje czarne pisklęta ofiarują wciąż Komunję św., różańce i inne modlitwy za dobroczyńców żywych i umarłych.
Kończąc, polecam drogiego Ojca opiece Matki Najświętszej i bardzo proszę o modlitwy.

(Wyjątki z listów do O. Czermińskiego z dn. 11/IV, 26/V, 26/VII 1908, Fianarantsoa).

...Obecnie roboty, biorąc na uwagę, że jesteśmy na Madagaskarze, a nie w Europie, idą prawie gorączkowo, jaśliby tak miało iść do końca, to może, za łaską Bożą, na przyszły rok będę mógł wreszcie otworzyć szpital. Na ukończenie mam dość grosza, dzięki Bogu, a na utrzymanie SS. i jak największej ilości chorych zaczynam w Imię Matki Najśw. szturmować do litości ludzkiej. Ciągle tu słyszę, że źle, że tak prawdopodobnie będzie z nami jak we Francji, ale wszystko to nie trafia mi do przekonania i nie przestrasza wcale, co mnie tam wszystkie rządy, mój rząd to sama Najśw. Pani, jak Ona rozporządzi tak będzie, a nie jak rząd francuski. Wszystkim wciąż mówię, że szpital będzie otwarty