Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/436

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

botników przynajmniej. Wszystkie budynki już, dzięki Bogu, pod dachem, ale w całym zakładzie tyle jeszcze do zrobienia jak zewnątrz, tak wewnątrz, że ze strachem myślę o tem.
Oprócz tego siedzimy tu mocno, jak wróbel na gałęzi; lada chwila może nas stąd rząd wygnać, jak to zrobił we Francji na stałym lądzie i t. d. i t. d., słowem, że nie w zbyt świetnych jestem warunkach. Ale to, sądząc czysto po ludzku, bo patrząc na to wszystko okiem wiary, zupełnie co innego się widzi. Źle niby jest, ale to się nie dzieje bez dopuszczenia Bożego, zatem tak być musi, ma w tem wszystkim Pan Jezus swój zamiar. Równocześnie zaś z temi trudnościami i obawami jakby pokazywała Matka Najświętsza, że te wszystkie przeciwności to tylko przejściowe, że Jej dzieło zniweczonem przez to nie będzie, bo Ona sama wszystkiem kieruje. Ot np. te choćby dwie rzeczy czy nie potwierdzają tego? 1) czasy wszędzie haniebne, wszędzie się tłuką, wszędzie trzeba pieniędzy huk, a mimo to dla mnie nadchodzi wciąż jałmużna, wprawdzie powoli, ale stosunkowo bardzo obficie jak na obecny stan rzeczy, za co cześć i dziękczynienie Matce Najśw. po wszystkie wieki i stokrotne »Bóg zapłać« wszystkim razem i każdemu zosobna łaskawym naszym dobroczyńcom; 2) wota nadchodzą do obrazu naszej Najśw. Matki Częstochowskiej, będącego w kościele trędowatych; już mam cztery serca srebrne do zawieszenia na ołtarzu Matki Najśw. Więc widocznie chce Najśw. Pani, żeby nietylko n nas w Polsce, ale i pod afrykańskiem niebem Jej obraz, który sobie upodobała, był czczony. Jeżeli zaś tak jest, to i budujące się