Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sicie żyć po katolicku; o zwyczajach przodków przy obrzędach religijnych nie mówcie nawet, bo na to nie pozwalam i po sprawie. Dzięki Matce Najświętszej, która u mnie raczy wszystkiem kierować, niektóre sumienia już coś trochę zaczynają się uformowywać, ale z obyczajami jeszcze do walczenia bardzo wiele i trudności w tej mierze wielkie, bo Europejczycy nie przynoszą tu cywilizacji, jak ciągle mówią, ale taką demoralizację, takie zepsucie, że aż wspomnieć o tem straszno. Nie zły, ale najszkaradniejszy przykład mają ci biedacy Malgasze na każdym kroku. Mam wielką w Bogu nadzieję, że choć może nieprędko, ale jakoś się przecie polepszy i co do obyczajów, bo to wszystko w ręku Matki Najśw., której bez żadnego wyjątku wszystko zawsze oddaję i proszę, żeby raczyła sama urządzić.
Nie uwierzy Ojciec, jak mi pilno, żeby już móc prędzej mieć nowe schronisko, w którem moglibyśmy niby obwarować się więcej i oddalić od tego światowego zepsucia. A tu jakby naprzekór trudności jeszcze nie usunięte i nie mogę zacząć budowy. Drożyzna na wszystko tak się powiększa, że tylko na to zważając, mógłbym febry dostać ze strachu. Sekretu przed Ojcem robić nie będę i otwarcie Mu się przyznam, że często przyjdzie na mnie taka chwila, że jestem w humorze porządnie w kratki, ale dzięki Bogu, niedługo to trwa, bo zaraz przychodzi mi na myśl: »terpy kozacze, atamanom budesz«, wszak Matka Najśw. widzi wszystko, a Ona przecie wie lepiej, co zgodniejsze z wolą Pana Jezusa i co nam potrzebniejsze do zbawienia, niż ty; widocznie, że tak ma być, kiedy Ma-