Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było wygodnie i swobodnie ze Mszą św. w stancji, bo w 4-ch metrach mieściło się: ołtarz, sypialnia, refektarz, spiżarnia, rzeźbiarnia i t. d. i t. d., słowem wszystko, co się tylko dało zmieścić, bo w całym obszarze dworskim więcej miejsca nie mam ani pół metra. Szło to jednak dobrze, bo Mszę św. odprawiałem przed obrazem Najśw. Matki Częstochowskiej. Ten sam obraz, co był w kościele, Ojciec kupił mi go dla chorych, kiedy odjeżdżałem z Krakowa.
Teraz Ojciec drogi pojmuje, dlaczego jestem ciągle w gorączkowem jakby usposobieniu i dlaczego teraz mi jeszcze bardziej pilno do nowego schroniska, niż przedtem — prawda? Pisząc to, mimowolnie zupełnie rzuciłem okiem wokoło i roześmiałem się — przypomniałem sobie, że »bojowaniem jest życie człowieka na tej ziemi« — sprawdza się co do joty u mnie. Ale Matka Najświętsza wspiera nas widocznie swoją łaską, o czem mnie przekonywuje ogólnie nasz usposobienie. Gdyby Ojciec nas zobaczyć mógł obecnie, to z pewnościąby pomyślał, że nam nic nie braknie, ptasiego mleka chybaby tylko trzeba; kłopotów mamy naokoło pełno i większych i mniejszych, a mimo to, tak się jakoś jakby przemocą dobry humor i wesołość wciska do nas. Moje czarne pisklęta gwarzą, śmieją się i często śpiewają; mnie boli bardzo niedola moich chorych i dotkliwiej daje się mi czuć teraz, niż przedtem, to prawda, ale co do siebie samego osobiście, tak się czuję szczęśliwym, że każdy magnat, opływający we wszystko, z pewnością pozazdrościłby mi tego usposobienia.
Miejsce pod schronisko dla mnie szukają i za to