Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się z rany i nie może działać na pchły. Starzy cierpią, ale nie tak to słychać, bo tylko stękają kiedy bardzo boli; dziatwa zaś gorzkiemi łzami opłakuje codzienne operacje, którym poddać się muszą. Prawdziwa plaga te pchły; mało tego, że sprawiają ból dokuczliwy i jątrzące się rany, które goić trzeba, bo same nie zasychają, ale co jeszcze gorzej, czasu ogromnie wiele co dzień przez to się traci. Upora się człowiek z jednem gniazdem rano, w południe albo wieczorem, znajduje nowe jeżeli nie w tem samem, to w innem miejscu i znowu trzeba się porać najmniej jakie pół godziny, jak nie więcej. Wszędzie, gdzie się tylko ruszyć, napotyka się Malgaszów krwawiących sobie nogi, albo ręce, wyjmując te pchły. Zdaje się mi, że to nigdy się tu nie skończy, bo Malgasze są tak nieochędożni, że trudno gorzej. Niejeden, zwłaszcza mieszczanin, nazewnątrz niby to wyelegantowany, ale pod wierzchniem ubraniem ma inne już zbrukane, pod tem znowu jeszcze coś gorzej brudnego, a wreszcie to, co na samym ciele, czy koszula, czy co innego, zamiast niej, to już takie brudne, przepocone i cuchnące, że dotknąć się tego obrzydliwie. Teraz tutaj zimno, więc pakuje każdy na siebie, co kto ma, ale wyprać te rzeczy, według ich pojęcia, to wcale niepotrzebne; jak się to odzienie zniszczy tak, że będzie nie do użytku, to je Malgasz wyrzuca, a wkłada inne, które nosi tak samo, póki się da nosić; ani sposobu im to wytłumaczyć, gadać im o tem, to słuchają i przyznają słuszność, ale tyle tylko tego,, bo przyznają słuszność, a robią zawsze po swojemu, jak przedtem. Narazie niepodobieństwo w tych warunkach w jakich obecnie jesteśmy, ale jak Matka Najśw. pozwoli mieć no-