Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tenci, widząc, że o nich czytają w Europie w tych wielkich papierach drukowanych, jak nazywają Misje katolickie; powiedzieli: »da Bóg, że uzbiera dla nas jałmużnę ksiądz Czermiński, kiedy nas tam widzą«. Ich podziękowanie dla Ojca brzmi tak:
Misaotra izahay Mompera Tseremisiky wymawia się: misáutr izaháj Mompér Tseremi'siky — dosłownie znaczy: misaotra izahay = my dziękujemy, Mompera = księdzu. Nazwisko Ojca wymówić nie mogą jak trzeba, próbowali nieraz, ksztuszą się, wykrzywiają gęby, ale nic z tego — wszystkie usiłowania nadaremne.
Niedługo trwało to polepszeni u Michała, o którem Ojcu wyżej napisałem, w kilka dni potem, znacznie się pogorszyło, a 5 b. m. w święto Matki Boskiej Śnieżnej (ad Nives 5 sierpnia) po Mszy św. skonał. Polecam modlitwom drogiego Ojca duszę tego poczciwego człowieka. Właśnie odprawiwszy pogrzeb, kończę ten list.
Tutaj już zaczyna się mieć ku wiośnie, zaczyna słońce przypiekać, nadejdą wkrótce znowu najrozmaitsze tarapaty z deszczami i piorunami, mniejsza już z tem, ale przynajmniej moi chorzy nie będą tak cierpieć od zimna.
Niech się Ojciec nie dziwi i nie bierze mi za złe, że tak często wysyłam listy do Ojca, bo to rzecz prosta, a mianowicie: będąc jedynym przedstawicielem Polonji na Madagaskarze, przynajmniej środkowym, korzystam z okazji, żeby choć listownie pomówić swoim językiem, kiedy ustnie nie można, to raz, a powtóre, muszę korzystać z czasu, t. j. pisać, póki nie jestem sam trędowatym, bo jak się za-