Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

błocie, przez rzeki i bagna w bród, bo mostów niema; jednakowo spuszczają się z najwyższych skał, jak na takowe wdrapują się. Żeby choć spoczywali co chwila, bynajmniej, idą jednym ciągiem bez wypoczynku 20, 35, a często i 50 kilometrów, t. j. od stacji do stacji. Na całej przestrzeni między główniejszemi miastami, porobili Francuzi wojskowe posterunki co kilkadziesiąt kilometrów. — W tych posterunkach są niby gościnne pokoje, gdzie podróżni nocują. Mówię, niby pokoje, bo właściwie jest to izba z gliny lub trzciny, pokryta chwastem, przez który deszcz przecieka; zamiast okien — dziury, które w razie potrzeby zatyka się czem i jak można. O umeblowaniu mowy niema. W takiej izdebce odprawiłem o północy trzy Msze święte w sam dzień Bożego Narodzenia — na szczęście deszcz wtedy nie padał. Ale żeby Ojciec wiedział, jakie się wtedy ma uczucia, jak żywo przedstawiła mi się stajenka Betleemska i Najśw. Rodzina, tego opisać nie potrafię, to trzeba odczuć. Podczas tych. Mszy św., kilkoro dzieci Malgaszów katolików śpiewało Gloria in excelsis i inne pieśni w swoim języku, zupełnie jakby pastuszkowie przy żłobie Chrystusa Pana; po ostatniej Mszy św. ruszyliśmy w drogę. Pomyśli może Ojciec, że ci burżani jedzą ogromnie, kiedy tak dźwigają; gdzietam! trochę ryżu, jaki owoc, czasem kawałek mięsa, ot i po jedzeniu. Ich ubranie stanowi zwykły worek, w którym wycinają trzy dziury. Jedną w dnie, przez którą wkładają głowę, dwie po bokach, przez które przechodzą ręce — o krawatce i innych częściach ubioru, mowy u nich niema.
Madagaskar to ogromna pustynia w całem zna-