Strona:List otwarty do pana Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie Eligjusza Niewiadomskiego.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

narodzie potrafią czuć swój współudział w winie jednostki, czy to w tem, iż go wprost, choć mimo woli, podżegli myślą, idącą dalej nieopatrznie po linji jego czynu, czy to w tem, iż go podrażnili okrutnie jakąś mimowolnie zjaskrawioną obrazą jego uczuć i przekonań, czy to w tem, iż stali obojętni na stronie, gdy rozpalała się niezgoda społeczna, a oni, nie potrafili, lub nie chcieli jej słowem mądrem i miłosnem zażegnać!
Tak jest, panie prezydencie! przemawiam w tej chwili imieniem prawicy i lewicy... Imieniem prawicy — bo jeżeli ona milczy w sprawie łaski dla Niewiadomskiego, to dlatego, że milczenie jej jest nie śmiącem mówić głośno przyznaniem się, iż w owym czasie używała zwrotów namiętnych, nie rachując się z tem, że one mogą paść na duszę szaloną i zażedz ją do czynu niepoczytalnego i szkodnego dla wszystkich, używała słów, nie wiedząc, że ktoś, szczerszy i czujący głębiej, owe słowa za mocne w straszny czyn przemienić może. I musiała prawica zaciąć w sprawie łaski usta boleśnie, sterroryzowana zrozumiałą, bo tak arcyludzką obawą, że zaciekłość przeciwników każdy odruch szlachetny w tym kierunku policzy wstawiającym się za nowy a pewny dowód solidarności moralnej z przestępcą. Prawica milczy — nie prosi o łaskę — ale Ty, Panie Prezydencie, z wyżyn swego stanowiska uwzględnisz to pełne boleści milczenie i porachujesz, Panie, czy poprzez tę ciszę nie błaga cię połowa narodu o zlitowanie się nad nieszczęśliwym, który obłąkał się bardziej od wszystkich, bo mocniej wierzył w to, co oni pisali, niż sami piszący!
Ale mówię także imieniem drugiej połowy narodu — imieniem lewicy, boć ona właśnie bez sprzeniewierzenia się własnym ideom postępu etycznego, nie może głosować za karą śmierci — i jej wcale nie jest potrzebna krew zabójcy za niedającą się spłacić krew Zabitego. Zwłaszcza dlatego ta lewica nie zechce przelania krwi Niewiadomskiego, że ona bardziej od innych widzi, jak te ręce nieszczęsne były zależne od fatalnego wpływu moralnego pewnych frazesów, których wagi nie obliczyli dziennikarze, rozkochani