Strona:Liote.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —

howy. Ale szło o dziecko, o własne dziecko — więc zwyciężył strach, właściwy osobom delikatnego zdrowia, i przemówił.
W miarę zaś jak pozbywał się bojaźni (— i to uprzytomnia sobie Symchowa), głos jego, do sługi Jehowego zwrócony, stawał się pełny brzmień tkliwych, do głębi przejmujących, pełny błagania pokornego i zaklęć, aż wreszcie przeszedł w ton uroczysty i poważny.
Dreszcz od stóp do głów wstrząsa Symchową na myśl, jak uroczystym i wzruszającym musiał być głos jej męża, gdy mówił:
— Panie, — oto wstawiam się za moją córeczką, na którą czyha bieda, choroba i śmierć.


VIII.

Był więc Symcha i po śmierci użytecznym swej rodzinie. A swoją drogą wdowa, cokolwiek zdziałać mogła sama bez duchowego poparcia nieśmiertelnego Symchy, tego nie zaniedbywała. Mało jednak dobrego, mało przyjemności świadczyć mogła dziecinie. Ot — tyle, że oszczędzała jej siły.
Do jedenastu lat nie wolno było Esterce