Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Śmiała się z swego zakończenia i mówiła znowu:
— Inne materyały, niby odłamki muszli, przydatne do całości, mam od...
Od kogo?
— Od syna Hura.

— I nikt więcej nie dostarczył ci treści?
— Nikt — odparła.
Hur odetchnął i rzekł swobodnie:
— Przyjm me podziękowanie. Nie dobrze kazać czekać Sejanusowi. Pustynia umie strzedz tego, co raz pochwyci. Pokój tobie Egipcyanko!