Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie wypiję — rzekł zarumieniony. Zanim zdołał coś więcej powiedzieć, zbliżył się Baltazar.

— Wiele wdzięczności winniśmy ci, synu Hurów — rzekł poważnie. — Dolina ta piękną jest; trawa, drzewa, cień zapraszają do spoczynku, a źródło lśni jak poruszany dyament, sławiąc miłość Boga.
Nie poprzestanę na samej podzięce; chodź, usiądź z nami i spróbuj naszego chleba.
— Pozwól, niechaj ci posłużę — rzekł Ben-Hur, napełniając kubek i podając go Baltazarowi, który wzniósł oczy z dziękczynieniem.