Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

krwi! Ha, ha, ha! Jeśli kiedy przyjedziesz do Rzymu, nie zapomnij pytać o winiarnię Thorda Normana, klnę się na brodę Irmina, dam ci najlepszego wina, choćbym miał je szukać w piwnicach Cezara.
Podali sobie ręce na zgodę, poczem zamieniono suknie, Ben-Hur zaś zobowiązał się przysłać cztery tysiące sestercyi jeszcze tej samej nocy. Po ostatecznem omówieniu sprawy, olbrzym zapukał do wchodowych podwoi, które się otworzyły i przepuściły mordercę i niedoszłą ofiarę. Gdy wyszli z atrium, zaprowadził Norman Ben-Hura do bocznego pokoju, gdzie się młodzieniec dokładniej przebrał w szarą, grubą tunikę nieboszczyka. Rozeszli się w bliskości Omfalusu, a Norman rzekł na pożegnanie:
— Pamiętaj o mnie, synu Aryusza, i nie miń winiarni w pobliżu cyrku. Ha, ha, ha! nikt się jeszcze nigdy tak łatwo nie dorobił majątku. Niech cię bogowie strzegą!
Gdy Ben-Hur wychodził z atrium, raz jeszcze spojrzał na gladyatora w żydowskich leżącego sukniach. Podobieństwo było uderzające, a jeśli Thord dotrzyma obietnicy, oszustwo pozostanie tajemnicą.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tej samej nocy opowiedział Ben-Hur w domu Simonidesa swoją przygodę w pałacu Iderne i ułożył się z kupcem, że zaraz nazajutrz zacznie go szukać. Prawdopodobnie rzecz się wytoczy przed Maksencyusza, a jeśli tajemnica pozostanie w ukryciu, to Messala i Gratus w spokoju i szczęściu będą używać jego majątku; Ben-Hur zaś uda się do Jerozolimy, aby szukać swoich.
Żegnano się na terasie, Simonides siedząc w krześle, patrzał na rzekę i żegnał Ben-Hura jak syna.
Estera towarzyszyła młodzieńcowi aż do schodów.
— Jeśli odszukam moją matkę, Estero, połączysz się z nią i będziesz siostrą mojej Tirzy.
Mówiąc to, złożył pocałunek na jej licu.
Byłże to tylko pocałunek brata?
Płynął rzeką aż do ostatniej kwatery Ilderima, gdzie zastał Araba, który mu miał być przewodnikiem. Gdy wyprowadzono konie, rzekł Arab:
— Oto twój koń.