Strona:Lew Tołstoj - Za co.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panienko, droga panienko! Jak Boga kocham, nic nie będzie! — mówiła, głaszcząc ją bezmyślnie rękami.
Przyniesiono kajdany, w które zakuto Migurskiego, następnie wyprowadzono go z zajazdu. Albina biegła za nim.
— Przebacz mi, przebacz! — zawołała. — Tylko ja tu zawiniłam.
— Tam już rozpatrzą, kto zawinił. I na panią kolej przyjdzie — zawołał policmajster, odpychając ją ręką.
Migurskiego zaprowadzono na śledztwo; Albina sama nie wiedziała co czyni, szła za nim, nie zwracając uwagi na pocieszającą ją Ludwikę.
Tymczasem kozak Daniło przez cały ten czas stał przy tarantasie, patrząc ponuro to na policmajstra, to na Albinę, to znów na swe stopy.
Gdy wyprowadzono Migurskiego, Trezor począł mu się łasić i wymachiwać radośnie ogonkiem. Kozak odsunął się gwałtownie od tarantasu, zerwał czapkę z głowy, a rzuciwszy nią z całej siły o ziemię, kopnął psa nogą i poszedł do szynku. Tu kazał sobie podać wódki i przez cały dzień i noc pił na umór, pókąd nie przepił wszystkiego, co miał przy sobie i na sobie; dopiero na drugą noc, kiedy zbudził się w rowie, prze-