Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wało i rozdrażniało. Chciała właśnie prosić hrabiny o pozwolenie, żeby mogła pójść brata zobaczyć, gdy dały się słyszeć czyjeś lekkie kroki w przedpokoju. Nadbiegła Nataszka. Gdy ją widziała niegdyś w Moskwie, w pałacu Bołkońskich, nie podobała jej się zgoła. Obecnie wystarczy jeden jedyny rzut oka, aby przekonać Marję, że ta przynajmniej szczerze z nią sympatyzuje i całą duszą podziela boleść siostry, w obec brata dogorywającego. Rzuciła się Marji na szyję, uściskała namiętnie i głucho załkała, złożywszy głowę na jej ramieniu. Skoro uprzedzono Nataszkę, siedzącą przy łóżku Andrzeja, o przybyciu księżniczki, wysunęła się na palcach z pokoju, aby lecieć naprzeciw niej. Twarzyczka Nataszki wyrażała miłość bez granic dla niego, dla Marji, dla tych wszystkich, których on z bliska obchodził i którzy mu mili byli. Czuło się w tej młodej duszyczce, litość bezgraniczną dla Andrzeja i jemu najbliższych, i chęć namiętną poświęcenia się dla niego najzupełniej. Myśl samolubna, połączenia się z Andrzejem na ślubnym kobiercu, nie istniała więcej w sercu Nataszki. Instynkt niesłychanie wydelikacony w Marji, pozwolił jej odgadnąć to wszystko na pierwszy rzut oka, a to odkrycie ułagodziło i zmniejszyło jej rozdrażnienie.
— Chodźmy do niego, droga Marjo — Nataszka pociągnęła ją za sobą do drugiego pokoju. Księżniczka otarła z łez oczy. W chwili, gdy chciała jej zadać pytanie, coś jakby ją za gardło ścisnęło. Czuła, że słowami niepodobna wyrazić tego, o co spytać chciała. Wolała wyczytać to wszystko w oczach Nataszki.
Nataszka ze swojej strony, była pełną trwogi i nie-