Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wrażenie jakie na nich słowa jego wywierają. Po pogromie Moskwy i pożarze, który obracając miasto w stos gruzów, i jego uczynił prawie żebrakiem, wyrzucając z kółka zwykłego, pozbawiając tego wszystkiego, co było mu nieodzownie potrzebnem do życia; czuł się najzupełniej wykolejonym, i niepotrzebnym zbytecznym na tym tu świecie.
Mimo chęci gorącej zobacznia się z bratem jak najprędzej, i niecierpliwości, którą uczuwała, słuchając tych wszystkich grzecznostek, wystosowanych do niej i do jej bratanka, śledziła bacznie całe swoje otoczenie, i to, co się w koło niej działo. Pojmowała, że musi chwilowo zastosować się i wcielić w te nowe stosunki, przyjmując z dobrą miną wszelkie tychże następstwa.
— To moja siostrzenica — hrabia przedstawił jej Sonię. — Zdaje mi się, że nie ma zaszczytu być ci znaną księżniczko?
Ucałowała Sonię, starając się stłumić w duszy uczucie nienawiści instynktowej, którą uczuła na jej widok. Położenie kłopotliwe przedłużając się w nieskończoność, sprawiało jej przykrość coraz większą, spotęgowaną jeszcze brakiem zupełnym pewnej harmonji, pewnego związku sympatycznego, między nią a jej otoczeniem.
— Gdzież znajdę mego brata? spytała powtórnie, zwracając się teraz do wszystkich.
— Leży na dole, Nataszka jest przy nim — Sonia bąknęła cała zaczerwieniona. — Musisz być księżniczko mocno strudzona podróżą?
Łzy jej w oczach stanęły, tak ją to wszystko gnie-