Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czliwość, w której Marja domyśliła się z łatwością miłości. Czuła, że kocha po raz pierwszy i ostatni w życiu. Szczęśliwa, widząc się kochaną nawzajem, używała w całej pełni tej błogiej rozkoszy.
Nie przeszkadzało to jej brać udziału w brata cierpieniach. Przeciwnie, im bliżej była miejsca, w którem spodziewała się go zobaczyć, była przy nim całą duszą. Chwilami taka boleść odzwierciedlała się w jej twarzy bladej i znękanej trudami podróży, że osoby otaczające ją, zaczynały obawiać się na serjo o jej zdrowie. Siły jej atoli wzrastały w miarę coraz większych przeszkód i niewygód w długiej podróży. Gdy jednak powóz wjeżdżał w miasto, prawie słabo się jej zrobiło na myśl, że za chwilę zobaczy brata, któż wie w jakim stanie? Wysłano naprzód hajduka, danego jej przez ciotkę za przewodnika. Ten miał najprzód odszukać mieszkanie wspólne Rostowów i księcia Andrzeja, następnie zaś wrócić do niej z wiadomością o jego zdrowiu. Załatwiwszy wszystko, spotkał powóz Marji właśnie w chwili, gdy wjeżdżano w bramy miasta. Osłupiał, spiorunowany wyrazem twarzy księżniczki, gdy ta przez okno w karecie głowę wytknęła. Nie było w niej na pozór ani kropelki krwi, tylko źrenice rozszerzone, i pałające gorączką, nadawały jej cechę żywotną.
— Dowiedziałem się o wszystkiem jaśnie panienko! Hrabstwo mieszkają tuż blisko w domu kupca Bronikowskiego, nad samą Wołgą.
Marja wlepiła w niego dalej wzrok pałający, nie mogąc tchu wydobyć z piersi ściśniętej trwogą śmiertelną. Dziwiła się czemu nie odpowiada na drugie py-