Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

projektem. Przyznawała z góry, że w obec tak smutnego i fatalnego zbiegu wypadków, nie podobna zabierać się do formalnych konkurów. Umiała atoli wmówić w ciotkę jednocześnie, że to nie przeszkadza bynajmniej zbliżeniu się i porozumieniu ściślejszemu dwojga młodych ludzi. Skończyła prosząc o ciotki przyzwolenie na ten związek, czego ta jej z serca udzieliła. Załatwiwszy punkt pierwszy układów matrymonialnych, wspomniała od niechcenia o Mikołaju, w obecności Marji. Opowiedziała między innemi, tonem żartu, jakiego spiekł raka, gdy wymówiła jej imię i nazwisko. Marja zamiast się cieszyć tem co usłyszała, uczuła przeciwnie dziwnie bolesne ściśnienie w sercu. Zrozumiała, że runął za jednym zamachem cały szczytny gmach pozornego spokoju i zobojętnienia. Odżyły w niej natychmiast, z siłą zdwojoną, złudne nadzieje, wątpliwości i wyrzuty sumienia, co wszystko uważała już za pogrzebane na zawsze.
Przez dwa dni następne, które przeszły pomiędzy bytnością gubernatorowej a wizytą Mikołaja u jej ciotki, ciągle przemyśliwała, czego się ma trzymać, i jak jej wypada z nim postąpić? To wmawiała w siebie, że najlepiejby było, niepokazywać się wcale w ciotki salonie, gdy on tam będzie, pod pozorem żałoby, to znowu, w tej samej chwili wyrzucała sobie, że mogłaby okazać się niewdzięczną względem kogoś, który oddał jej tak wielką przysługę. Zdawało się jej że ciotka i gubernatorowa układają coś cichaczem pomiędzy nią a Mikołajem. Następnie wyrzucała sama sobie te grzeszne myśli. Gdzież by mogły układać coś podobnego, kiedy ona dotąd nie zdjęła z siebie pleureusów? Wysilała się na frazesa któ-