Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

Skoro znalazła się w Moskwie księżniczka Marja, odebrała tam list brata, który błagał ją na wszystko, żeby jechała dalej i zamieszkała wraz z jego synem w Woroneżu, u ich ciotki, pani Malwinczew. Troski rozmaite, a najbardziej kłopotliwe wychowanie siostrzeńca, do czego czuła, że jest za słabą i zupełnie nieudolną, wszystko to razem wzięte stłumiło było na chwilę w duszy biednej dziewczyny pokusy owe, które ją tak udręczały podczas ojca choroby, po jego śmierci, a szczególniej po przypadkowem spotkaniu z Rostowem. Przygnębiona i smutna, nie tylko śmiercią ojca, ale i klęską okropną spadającą na Rosję, pomimo, że w domu ciotki prowadziła teraz życie wygodne i względnie dość przyjemne, nie mogła pozbyć się ciągłego wewnętrznego niepokoju. Nawet przeciwnie, przykre to uczucie wzrastało i potęgowało się coraz bardziej. Tłumaczyła to sobie niebezpieczeństwem, na które brat jej jedyny jest narażony bez ustanku, jak też i tem, że nie dorosła była wcale do wysokości wymogów brata, który w jej ręce złożył cały trud wychowania swego jedynaka. Pozornie była najspokojniejszą w świecie, była bowiem czystą w głębi własnego sumienia, przekonaną głęboko, że potrafiła wybić sobie z głowy najzupełniej mrzonki niepotrzebne i nadzieje zwodnicze, które wzniecił był zrazu w jej sercu dziewiczem widok Rostowa i zetknięcie się z nim przypadkowe.
Nazajutrz po swoim wieczorze, gubernatorowa udała się do pani Malwinczew, aby podzielić się z nią swoim