Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przed siostrą, rodzoną, ani przed żadnym z druchów najserdeczniejszych.
Przypominając sobie później ten wybuch szczerości niepojętej i niczem nie usprawiedliwionej, a która miała dla niego następstwa wielkiej doniosłości, przypisał wszystko trafowi po prostu.
— Oto jak rzeczy stoją, ciociu kochana. Mama radaby od dawna ożenić mnie z jaką panną bogatą. Dla mnie przeciwnie, gonienie za posagiem wydaje się czemś wstrętnem i jest mi wprost antypatycznem...
— Oh! pojmuję to najzupełniej — poczciwa kobiecina głową skinęła potwierdzająco. — Tu jednak, niktby cię nie posądził o coś podobnego.
— I do tego przyznam się szczerze cioci, że księżniczka Bołkońska bardzo mi się podobała... Odkąd widziałem ją w tak smutnem położeniu, powtarzałem sobie często w duchu, że sprowadziło nas wtedy razem jakieś dziwne losu zrządzenie.. Zresztą, ciocia wie zapewne, jak mama pragnęła zawsze dla mnie tego związku. Nie wiem jednak dla czego, nigdyśmy się aż do owej chwili nie mogli zejść nigdzie... Później siostra moja Nataszka, została narzeczoną księcia Andrzeja, jej brata, było więc czystem niepodobieństwem dla mnie starać się ojej rękę. Tymczasem spotkałem ją teraz, w chwili, kiedy tamto małżeństwo zostało zerwane i gdy tyle innych sprzyjających okoliczności... Oto jak się rzecz ma, nigdy nikomu o tem nie mówiłem, cioci pierwszej z tem się zwierzam.
Gubernatorowa słuchała coraz uważniej.
— Ciocia zna Sonię, moją kuzynkę? Kocham ją, obie-