Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żadnych sekretnych Stowarzyszeniach. Rozmowę ożywiały i podtrzymywały jedynie, wspomnienia z roku 1812, tak ulubione przez Rostowa. Denissow i Piotr wzięli również udział w rozmowie. Dość na tem, że gdy późno w nocy rozeszli się ostatecznie, byli znowu wszyscy trzej w najlepszej zgodzie i harmonji.
— Szkoda wielka — wtrącił Rostow, znalazłszy się sam na sam z żoną w pokoju sypialnym — żeś nie słyszała dziś wieczór mojej rozprawy z Piotrem. Coś tam knują po cichu w Petersburgu przeciw rządowi... Starał się mnie gwałtem przekonać, że w takim zbiegu okoliczności, jest świętą powinnością każdego uczciwego człowieka, złamać przysięgę... Wszyscy napadli na mnie, a najgorzej zburczała mnie Nataszka. Zabawna ta moja siostrunia! Trzyma męża pod pantoflem, wodzi go za nos, aż ognia daje! ale niechże ktokolwiek będzie innego zdania niż jej Piotruś najdroższy, skoczy mu do ócz jak osa! Gdym powiedział bez owijania w bawełnę, że stawiam raz wykonaną przysięgę, najwyżej zakrzyczała mnie że sam nie wiem co plotę! Cóżbyś tu jej była na to odpowiedziała?
— Że masz słuszność zupełną. Już jej to nawet tłumaczyłam niedawno temu. Piotr utrzymuje, że społeczeństwo psuje się i upada coraz niżej... jest zatem obowiązkiem ludzi uczciwych i dobrej woli, spieszyć bliźnim na ratunek... Prawda i to, ale zapomina, że mamy jeszcze o wiele świętsze obowiązki, nadane nam przez Boga samego, i dotyczące nas najbliżej. Możemy w danym razie poświęcić siebie samych, ale nie wolno nam poświęcać dobra dzieci naszych.