Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ból we wszystkich członkach, i... nie wstał więcej z łoża boleści. Mimo kłamliwych zapewnień lekarzy, czuł on, że nadeszła ostatnia godzina. Żona spędziła dwa tygodnie przy dogorywającym, wcale się nie rozbierając. Wiele razy oddawała mu jaką usługę, całował łkając rzewnie jej zawsze piękne rączki.
W sam dzień śmierci prosił ją i syna nieobecnego o przebaczenie, że tak nieopatrznie rządził majątkiem. Usypiał spokojnie snem wiecznym, a w dzień pogrzebu, tłumy nieprzeliczone przyszły oddać mu ostatnią posługę. Sławiono przytem niezrównane przymioty nieboszczyka, powtarzając raz po raz: — „Że już tacy ludzie gościnni, przyjemni, hojni i uczynni nie chodzą po świecie, jak hrabia Stefan Rostow“! W miesiąc po śmierci ojca, Mikołaj wyprowadził na czysto fatalne położenie majątkowe. Życzono mu wprawdzie żeby zrzekł się spadku po ojcu, czem mógłby był uratować przynajmniej matki posag zahipotekowany na całym majątku, na pierwszem miejscu. On jednak tego nie zrobił przez wygórowaną ambicję, aby na ojca pamięci nie ciężyło hańbiące miano bankruta. Wierzyciele (najtwardszym z nich okazał się łotr Mitenka, który pieniądze ukradzione wypożyczał hrabiemu później na lichwę iście żydowską) ugłaskiwani i zacytkiwani nieopatrzną hojnością nieboszczyka, okazali się po jego śmierci nieubłaganymi. Mikołaj oddał im wszystko dopożyczając jeszcze od Piotra 30.000 rubli. Musiał porzucić służbę wojskową, którą polubił namiętnie, a starać się o urząd cywilny, mogący starczyć ile tyle na wyżywienie matki, która trzymała się go rozpaczliwie, jako ostatniej w życiu podpory. Bestużewy ani się domyślali