Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LIV.

Od pierwszego wieczoru spędzonego w Piotra towarzystwie, nastąpiła w Nataszce zmiana w oczy bijąca. Prawie bezwiednie zbudziło się nowe życie w jej sercu i przeniknęło ją całą. Naraz wszystko się przemieniło: wyraz jej twarzy, wzrok, ton głosu, nawet chód stał się napowrót lekkim i elastycznym, jakby się zaledwie stopami ziemi dotykała. Wyszło na jaw szczęścia pragnienie, żądając namiętnie zaspokojenia. Od tego dnia począwszy, Nataszka zdawała się zapominać o całej smutnej przeszłości. Z ust jej nie wyszło więcej słowo skargi żałośnej. Nie uczyniła najlżejszej wzmianki o cieniach ponurych, które tak długo życie jej kirem żałobnym powlekały. Z częsta uśmiechała się błogo sama do siebie, rojąc sny złote o przyszłem szczęściu. Chociaż nie nazwała nigdy głośno Piotra, ile razy Marja o nim wspomniała oczy jej rozpromieniały się nagle, a usta drżały mimowolnie z tajemnej rozkoszy.
Uderzała i Marję ta dziwna zmiana w jej towarzyszce. Bolało ją to poniekąd:
— Tak że mało kochała mego brata — myślała nieraz — skoro mogła o nim tak prędko zapomnieć? — Patrząc jednak na nią nie mogła jej tego brać za złe, ani czynić wyrzutów z tego powodu. Zbudziła się tak nagle do życia nowego, tak niespodzianie dla niej samej że i Marja nie miała prawa oskarżać jej o niestałość nawet w głębi serca własnego. Tak nią owładnęło zwycięzko nowe uczucie miłości, że ani myślała, ani byłaby potrafiła ukryć przed kimkolwiek, że boleść zniknęła z jej duszy niepowrotnie, robiąc miejsce radości bez granic.