Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wsze najsprawiedliwszym może znieść takie straty i nie upaść pod takiemi ciosami, jakieście panie obie przeszły i jakich doświadczyłyście ostatniemi czasami.
Nataszka poruszyła usta jakby chciała coś na to odpowiedzieć. Wstrzymała się jednak gdy Piotr zaczął wypytywać się z żywością o szczegóły ranienia i choroby śmiertelnej księcia Andrzeja, zwracając się z tem do Marji. Teraz ochłonął już był z pierwszego wrażenia i pozbył się ubezwładniającego pomieszania. Czuł jednak że stracił jednocześnie dawniejszą swobodę zupełną. Przyznawał w duchu że przestał być wolnym, mając obecnie nad sobą kogoś na którego sądzie i dobrem o nim mniemaniu, zależy mu więcej aniżeli na opinji reszty świata. Wśród rozmowy troszczył się o to bezustannie, czy to lub owo zdanie przez niego wypowiedziane podoba się Nataszce, osądzając sam siebie z jej punktu zapatrywania się na świat i ludzi. Marja zrazu wahała się i zaczęła opowiadać dość niechętnie o chwilach ostatnich Andrzeja. Widziała atoli w Piotrze tak wiele współczucia, tak serdeczne zainteresowanie szczegółem najdrobniejszym, głos tak mu drżał a oczy łzami zachodziły, że to ją skłoniło do wynurzenia przed nim myśli najskrytszych, do malowania słowami obrazów najboleśniejszych, których dotąd bała się wywoływać w własnej pamięci.
— A więc uspokoił się, złagodniał przed śmiercią?... On bo zawsze miał jedyny cel w życiu, do którego dążył wszelkiemi siłami swego ducha: być dobrym i szlachetnym w całem najrozciąglejszem znaczeniu tego słowa... Dla czegóż miałby był obawiać się śmierci? Jeżeli i miał jakie wady drobne... wszystkie za życia odpoku-