Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Francuzom Obok tego jednak, nie zaniedbywał również i swojej armji, bacząc, żeby jak najmniej traciła na tej gonitwie. Mimo jego starań najgorliwszych i armja rosyjska upadała od znużenia, robiąc bez ustanku marsz forsowny. Czterdzieści wiorst na dwadzieścia cztery godzin. I wojsko rosyjskie topniało w oczach z tą jednak różnicą, że szło z własnej woli i znajdywało się w własnym kraju, mogąc zatrzymać się gdziekolwiek im się podobało. Rannych i chorych Rosjan zabierali i pielęgnowali troskliwie tubylcy, jako swoich braci, gdy przeciwnie, skoro im wpadł w ręce maroder francuzki, dobijali każdego bez skrupułu.
Aby dać miarę wycieńczenia armji rosyjskiej, w tej szalonej gonitwie, dość będzie przytoczyć, że dochodząc do Krasnoje, liczyła już tylko połowę tych ludzi, których wyprowadzono z Tarutyno.
Pod Krasnoje Kutuzow był znowu zmuszony przeciw swojej woli i chęci do potyczki z armją francuzką. Nie był w stanie okiełznać tego mnóstwa osobistych ambicyjek, które mnożyły się w koło niego, jak grzyby po deszczu. Zamanifestowały się one najwyraźniej, gdy wojsko rosyjskie uderzyło całkiem niespodziewanie o armię francuzką.
Pod Krasnoje, zdawało się zrazu dowódzcom rosyjskim, że mają do czynienia, z jakąś oderwaną kolumną. A tymczasem uderzono na korpus pod komendą samego Napoleona, liczący szesnaście tysięcy ludzi. Kutuzow nie potrafił wstrzymać od strasznej rzezi trzydniowej swoich żołnierzów upadających od znużenia, którzy znaleźli się oko w oko z nieprzyjacielem, ginącym z głodu