Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na coś pośredniego. Miano wysłać mały oddzialik, w celu zaatakowania Broussier’a.
Dziwnym trafem, misja ta niesłychanej doniosłości, (co się później pokazało), została powierzoną Dokturowowi. Dotąd jego skromne ułożenie, nie wysuwanie się nigdy naprzód, wyrobiło u wszystkich mniemanie, że jest on człowiekiem wahającym się wiecznie i wielce nieprzezornym. Nikt nigdy nie wyobrażał go sobie, jak tylu innych, tworzącego plany bitew, rzucającego się na czele swego pułku w sam środek szeregów nieprzyjacielskich i sypiącego całemi garściami krzyże za chrabrost swoim podkomendnym. A mimo tego znajdujemy tego samego Dokturowa, we wszystkich wojnach Rosjan z Francuzami, począwszy od bitwy pod Austerlitz aż do kampanji z roku 1815, widzimy go zawsze na czele wypraw i obrotów najtrudniejszych. On to został jednym z ostatnich na gościńcu w Aughest, podczas bitwy Austerlitzkiej. Starał się zbierać nazad w szeregi uciekających w najwyższym popłochu. Uratował on wtedy ile się dało tam, gdzie nie było już ani jednego jenerała z tylnej straży. Chory na silną febrę, poszedł na czele dwudziestu tysięcy bronić Smoleńska, przeciw nawałowi całej armji Napoleona. Skoro tam przybył i usnął na chwilę snem gorączkowym, obudziło go bombardowanie miasta. Smoleńsk trzymał się jednak przez cały jeden dzień. Pod Borodynem, gdy padł Bagration, gdy wojsko rosyjskie mordowano w proporcji jednego na dziewięciu, a więc gorzej niż dziesiątkowano i gdy zwrócono ku lewemu skrzydłu całą siłę baterji francuskiej, to znowu posyła im na pomoc Kutuzow owego