Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój drogi, idź do Jermołowa i zobacz, w czemby mu można pomódz.
Kutuzow znajdował się w Górkach, a więc w samem centrum rosyjskich operacji. Konnica Uwarowa, odepchnęła była kilkakrotnie z najwyższą dzielnością atak Napoleona na rosyjskie lewe skrzydło. W centrum, wojsko francuskie nie posunęło się było dotąd po za Borodyno. O trzeciej po południu Francuzi zaprzestali ataku. Kutuzow mógł teraz sprawdzić na twarzach tych wszystkich, którzy z pola bitwy nadpływali, jak i w swojem najbliższem otoczeniu, uniesienie dochodzące prawie do szału. Powodzenie armji rosyjskiej przechodziło jego najśmielsze nadzieje, siły wypowiadały mu jednak posłuszeństwo. Głowa starca opadała co chwila na piersi i usypiał mimowolnie. Przyniesiono mu obiad. Podczas gdy jadł, zbliżył się do niego Woltzogen. Był to ten sam, którego był podsłuchał książę Andrzej, jak utrzymywał, że wojna powinna rozciągnąć się jak najszerzej. Przyszedł zdać raport Kotuzowowi, ze strony Barclay’a, o wojskowych obrotach lewego skrzydła. Przemądry Barclay, widząc tłum rannych, uciekających i złamane ostatnie szeregi, wywnioskował z tego, że bitwa przegrana i kazał oznajmić o tem Kutuzowowi. Woltzogen, Barclay’a ukochany adjutant, szedł zwolna, kołysząc się niedbale z nogi na nogę. Zastał Kutuzowa gryzącego z mozołą kawałek kury pieczonej. Wódz naczelny spojrzał na niego z całą serdecznością. Niemiec uśmiechał się końcem ust, podniósł wprawdzie rękę do daszka od czapki wojskowej, ale w całej jego postawie przebijała się zuchwała arogancja. Zdawał się mówić w duchu: