Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niekiedy drganie nerwowe, odpowiadając na ukłon Bałakowa pełen uszanowania. Zaczął mówić natychmiast, jak ktoś przeświadczony o wartości każdej chwili w życiu, i który nie układa nigdy naprzód tego, co ma powiedzieć, wiedząc z góry, że wszystko co powie będzie zawsze uznanem za najlepsze i najsprawiedliwsze.
— Dzieńdobry ci jenerale. Odebrałem list, który ci był powierzył car Aleksander i rad jesten niezmiernie, cię widzę!
Wlepił w niego na chwilę swoje wielkie oczy, na wskroś przenikające. Odwrócił od niego wzrok niebawem. Bałakow osobiście wcale go nie zajął. Cały jego interes był skupiony jak zwykle, około wielkich idei i planów olbrzymich, które rozpierały mu umysł potężny. Do świata zewnętrznego, przywiązywał nader małą wartość i prawie nań uwagi nie zwracał. Wszak był najmocniej przekonany, że ten świat cały, zależy wyłącznie od jego woli wszechwładnej!
— Nie pragnąłem i nie pragnę wojny — mówił szybko dalej — ale mnie do niej zmuszono. Jestem gotów jeszcze i teraz — (położył nacisk na te słowa) — przyjąć wszelkie tłumaczenia i wyjaśnienia, które mi zechcesz dać jenerale.
Tu zaczął przedkładać Bałakowowi, w słowach krótkich i węzłowatych niezadowolenie, którego doświadczył, z niestosownego postępowania z nim rządu rosyjskiego.
Ton umiarkowany i przyjacielski, w jakim się dotąd cesarz wyrażał, przekonywał i wlewał otuchę w serce Bałakowa, że może i szczerze życzy sobie utrzymać pokój i wejść z Rosją w układy.