Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dodał ów młody kuzynek. — Zdaje się, że ogólny popłoch, który teraz panuje, został umyślnie wymyślony, aby wszystkie panny trochę już w słup idące, mogły mężów znaleść. Po księżniczce Bołkońskiej, przyjdzie kolej na twoją kuzynkę, hrabio!
— Jestem pewną jednej rzeczy — Julja zaśmiała się złośliwie. — Że rozamorowana na piękne w swoim zbawcy!
— Płacić karę! płacić karę! — zawołano zewsząd.
— Mniejsza o to! — Julja wzruszyła ramionami — ciekawam jednak, jakbym to mogła oddać dosłownie w tym naszym języku barbarzyńskim?





XXXIX.

Gdy wrócił do siebie, Piotr zastał na stoliku dwa nowe rozporządzenia drukowane Roztopczyna. W jednem wypierał się wszem w obec, że mu nawet w głowie nie postało, zakazywać mieszkańcom Moskwy wyjazdu z miasta. Radziłby tylko nie ruszać się z miejsca, bo te wszystkie wieści niepokojące mieszkańców, to bajki wierutne, i on sam gotów zaręczyć własnem życiem, że dzicy najeźdźcy nie wtargną do „Miasta Świętego!“ To ogłoszenie wywarło na Piotra wręcz przeciwne wrażenie. Teraz był najmocniej przekonany, że Francuzi wejdą do Moskwy, i to niebawem. Drugi cyrkularz obwieszczał mieszkańcom, że Rosjanie założyli główną kwaterę w Wiaźmie i że hrabia Wittgenstein pobił na głowę nieprzyjaciela. Ktoby zaś chciał iść w szeregi na ochotnika,