Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie sądzę, a mimo radości najwyższej, jaką sprawiłaby mi twoja obecność, muszę wyznać szczerze, że tego nawet wcale nie pragnę. Bounaparte temu winien! Widzę zdziwienie malujące się w twoich ślicznych oczętach. Oto tłumaczenie: Zdrowie mego ojca coraz gorsze, siły zmniejszają się z dniem każdym. Nie znosi najlżejszej opozycji, szczególniej zaś drażnią go do najwyższego stopnia kwestje polityczne. Nie pojmuje i nie może przypuścić żeby Bounaparte stał się równym reszcie monarchów europejskich, a szczególniej też wnukowi wielkiej Katarzyny. Mnie bo jak zawsze, nader obojętnie, co się w świecie dzieje, rozmowy atoli, prowadzone przez mego ojca z Michałem Iwanowiczem, pouczyły mnie jak stoi obecnie polityka państw ościennych i jakie honory oddają wszyscy Bounapartemu. Zdaje się że jedne Łyse-Góry, odmawiają mu dotąd tytułu wielkiego człowieka i cesarza Francuzów. Dzięki tedy wyznaniu wiary politycznej, z którem nie kryje się przed nikim, tylko wygłasza swe zdanie, ze znaną ci otwartością i bezwzględnością, dzięki dysputom gwałtownym, które wynikałyby z jego chorobliwego usposobienia, ojciec mój przewiduje, że pobyt w Moskwie stałby się dla niego wkótce niemożliwym. Dobre skutki kuracji, której używa w tej chwili, zniweczyłaby jestem przekonaną, jego nieubłagana nienawiść, jaką pała dla Bounapartego. Wszystko zresztą rozstrzygnie się wkrótce. W naszem życiu wewnętrznem żadna zmiana nie zaszła. Czujemy tylko nader boleśnie brata mego nieobecność. Pisałam ci już dawniej, jak się zmienił niesłychanie. Od swojego nieszczęścia, można powiedzieć, że teraz odżył dopiero. Stał się takim dobrym,