Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chając głośnym śmiechem. Gdy uspokoił się cokolwiek, dodał z naciskiem:
— To moje ostatnie słowo! ostatnie! Od tego nie odstąpię!
Miał nadzieję, że próba żądana, wyda się za ciężką; że ani miłość syna, a tem bardziej tak młoda dzieweczka, nie zostanie stałą przez czas tak długi. Syn odgadł ojca myśl tajemną, i postanowił uczynić zadość życzeniu starego dziwaka.
Minęło trzy tygodnie od owego wieczoru u Rostowów, gdy powrócił do Petersburga, z zamiarem oświadczenia się najsolenniej o rękę Nataszki.
Nataszka po owych zwierzeniach, matce do ucha wpuszczonych, czekała nazajutrz dzień cały na Andrzeja. Nie przyszedł i tak upłynęło przeszło pół miesiąca, bez znaku życia z jego strony. Nie wiedząc o jego odjeździe na wieś, nie umiała sobie tego wytłumaczyć. Piotr zniknął był również z horyzontu.
W miarę jak dni mijały w ten sposób, Nataszka nie chciała wcale wychodzić z domu. Snuła się z pokoju do pokoju jak cień, nie zajęta niczem i zrozpaczona. Nie zwierzała się więcej ani przed matką, ani przed Sonią. Rumieniła się i niecierpliwiła każdem słowem prawie. Zdawało się jej, że każdy wie jakie ją spotkało rozczarowanie i że stała się dla wszystkich przedmiotem drwinek, lub kimś, godnym politowania. Cierpienie rzeczywiste, przyłączyło się do rozdrażnienia, spowodowanego dotkniętą do żywego jej miłością własną. Była w stanie opłakanym.
Dnia pewnego, mówiąc o czemś najobojętniejszem,