Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie potrafię wyrazić ci dość dosadnie, jak czułem się obrażony... bo to tak wyglądało jak gdybym ja...
Denissow poklepał go przyjacielsko po ramieniu i zaczął przemierzać izdebkę w szersz i wzdłuż krokiem przyspieszonym, jak gdyby szedł do ataku, co u niego świadczyło zawsze o głębokiem wzruszeniu.
— Co to za djabelska rasa, ci Rostowy! — mruknął sam do siebie.
Mikołaj spostrzegł jak Denissow odwrócił się nagle plecami do niego, aby obetrzeć nieznacznie łzy, które mu w oczach zabłysły.





XXXII.

W kwietniu dowiedziało się wojsko, ku swojej najwyższej radości, co łatwo pojąć, o przyjeździe cara. Pułk Pawłogrodzki był na samych kończynach awangardy, pod Bartensteinem. Rostow zatem nie dostąpił tego szczęścia, żeby uczestniczyć w rewji odbywanej przez cara samego.
Teraz mieszkali razem z Denissowem w norze wykopanej w ziemi po prostu. Ten rodzaj jaskini podziemnej, przykryto według systemu przyjętego przez żołnierzy, deskami a na te nałożono faszyny i darnie. Kopano dół głęboki na dwa arszyny, szeroki na dwa i pół, a długi na trzy i pół arszynów. Na jednym końcu robiono z ziemi stopnie które zastępowały schody i tędy się wchodziło. Dół za-