Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chanej Anetki? — spytała nagle Anatola. — Aha, wiem już! Pański brat, książę Hipolit, dość mi się naopowiadał o twoich wybrykach i czynach iście bohaterskich! Ha! ha! ha! — parsknęła śmiechem i dodała grożąc mu palcem figlarnie: — Opowiadał mi i o pańskich sprawkach w Paryżu... Oj! oj! co to się tam niewyrabiało...
— Ale czy też tobie nawzajem opowiedział Hipcio? — książę Bazyli zwrócił się do syna chwytając Lizę za rękę, jakby ją chciał powstrzymać w zapędzie — jak to on usychał z miłości, dla tej tu niebezpiecznej czarodziejki, ta zaś zamykała mu drzwi przed nosem... Oh! bo nasza piękna księżna, jest to cnota niewzruszona, perła prawdziwa pomiędzy kobietami! — dodał skinąwszy głową ku Marji.
Panna Bourrienne, skoro usłyszała to słowo Paryż, skorzystała ze sposobności, aby napomknąć o swoich osobistych wspomnieniach, z miasta tego wywiezionych.
Zaczęła badać Anatola, jakie wrażenie zrobił na nim Paryż.
Anatol odpowiadał jej chętnie, chwaląc wszystko w czambuł, z uśmiechem zalotnym. Powiedział sobie w duchu, że nie znudzi się z pewnością w Łysych Górach, wobec tak szczęśliwego zbiegu okoliczności.
— Wcale smaczny kąsek, panna do towarzystwa — myślał. — Spodziewam się, że ta tam brzydula, weźmie ją z sobą, gdy zostanie moją żoną... Francuzeczka djabelnie ładna!... Warta grzechu sacrebleu!
Stary książę Bołkoński ubierał się tymczasem w swoim gabinecie, nie spiesząc się wcale. Był zły, opryskliwy i co chwila wpadał w głęboką zadumę. Namy-