Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

których zaprosił do swego stołu. Pomiędzy innymi znajdował się również i ów stary pułkownik, z powiekami nabrzmiałemi i opadającemi na oczy. Ten resztą zębów, które mu w szczęce pozostały, obrabiał kość ogromną z baraniej pieczeni, z wilczym apetytem. Był i jenerał, mający po za sobą dwadzieścia dwa lat służby nieskazitelnej, z twarzą mocno zarumienioną od trunków i dobrego jadła; oficer z głównego sztabu, z pięknym brylantem w pierścieniu, Gerkow mierzący biesiadników wzrokiem niespokojnym, w końcu książę Andrzej, blady, z ustami zaciśniętemi, z blaskiem gorączkowym w oczach pałających.
W jednym kącie izby złożono sztandar zdobyty na Francuzach. Audytor w cywilnem ubraniu, macał i miął w rękach tkaninę, z której sztandar był uszyty. Potrząsał przy tem głową miłosiernie. Czy materjał sztandaru wydał mu się zbyt lichym, czy też ów stół nakryty, do którego nie był zaproszonym i głodny żołądek, tak go usposabiały melancholijnie?
W chacie obok umieszczono wziętego w niewolę pułkownika francuzkiego. Otoczyli go rosyjscy oficerowie. Starali się, ale nadaremnie, coś z niego wyciągnąć.
Bagration dziękował serdecznie wszystkim komendantom, i kazał sobie opowiadać szczegółowo cały przebieg bitwy, jako też straty poniesione przez wojsko rosyjskie. Jenerał, któregośmy poznali w Braunau pułkownikiem, tłumaczył księciu szeroko i długo, jak zaraz na początku bitwy, pozbierał w szeregi żołnierzy po lesie rozproszonych, którzy zajęci byli rąbaniem drzewa. Kazał im się ustawić w dwa bataljony i poszedł z nimi na