Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Drugie działo...
Bagration przywołał Tonszyna. Ten zbliżył się natychmiast, przykładając nieśmiało trzy palce do daszka od czapki, ruchem podobniejszym do błogosławieństwa, którego ksiądz udziela po mszy, niż do ukłonu wojskowego. Zamiast zmiatać szeregi nieprzyjacielskie na płaszczyźnie, do czego właściwie była przeznaczoną ta baterja, posyłano bomby zapalne w sam środek wsi Schöngraben, gdzie roiło się od wojsk francuzkich.
Nikt nie powiedział wyraźnie Tonszynowi, gdzie i czem ma strzelać. On jednak poradziwszy się swojego sierżanta Zacharczeńka, dla którego miał wielki szacunek, i którego zdanie cenił wysoko, zadecydował z nim do spółki, że postarają się przedewszystkiem, wzniecić pożar w Schöngraben.
— Bardzo dobrze — pochwalił Bagration plan kapitana i pojechał dalej dla obejrzenia pola bitwy.
U podnóża pagórka niewielkiego, gdzie stał pułk grenadjerów kijowskich, słychać było żwawą strzelaninę z ręcznej broni; trochę dalej na prawo, po za dragonami, można było dojrzeć ścieśnioną kolumnę nieprzyjacielską, która starała się obejść skrzydło rosyjskie. Na lewo bór ciemny i wysokopienny widnokrąg...
Bagration rozkazał dwóm bataljonom z centrum, aby poszły wzmocnić prawe skrzydło. Na to ośmielił się zauważyć jeden z wyższych oficerów, z głównego sztabu, że w takim razie baterja zostanie zupełnie odsłoniętą. Bagration spojrzał na niego swoim wzrokiem błędnym i jakby zaspanym, zostawiając tę kwestję bez odpowiedzi. Uwaga była słuszną, nie można było tego nie przyznać.