Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

walną bitwę. Tymczasem jednak, biedne niedobitki Bagrationa zapalały radośnie ognie w obozie, grzały się przy nich, raz pierwszy, od trzech dni marszu forsownego i gotowały swoją nędzną strawę, ani przeczuwając burzy, która miała wkrótce spaść na nich.





XIV.

Jeszcze nie wręczył Murat’owi listu goniec wysłany przez Napoleona, gdy przybył do obozu Bagrationa książę Andrzej, o czwartej po południu, uprosiwszy to sobie u główno-dowodzącego. Spotkał się z samym Bagrationem w Grounth. Rozmawiano tam o mającym nastąpić pokoju, nie całkiem jednak wierząc tej pomyślnej wiadomości, przypuszczano również, że przyjść może do bitwy z nieprzyjacielem. Bagration przyjął ulubionego adjutanta Kotuzowa z uprzejmością uprzedzającą. Zapowiedział z góry Andrzejowi, że wkrótce zapewne przyjdzie do spotkania z nieprzyjacielem i zostawił mu wolny wybór, czy chce zostać podczas bitwy przy jego boku, czy też będzie pilnował rejterady tylnej straży, co również jest sprawą bardzo ważną.
— Na dziś, nie spodziewam się jeszcze starcia — dodał Bagration, jakby chciał uspokoić księcia Andrzeja. Powiedział zaś sobie w głębi duszy: — Jeżeli to tylko pospolity chłystek z głównego sztabu, wysłany umyślnie, aby mógł łatwym sposobem zarobić na dekoracją, tak