Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a przekonasz się, że jest przeciwnie twoją powinnością, zachować się zdala od wszelkiego niebezpieczeństwa. Niech ci się narażają, którzy nie przydadzą się na nic innego. Nie rozkazano ci wracać, tu zaś puścić cię nie zechcą. Możesz więc bezpiecznie zostać z nami, i udać się tam, gdzie nas zapędzi los nieszczęśliwy. Dwór, ile się zdaje, spieszy na pobyt do Ołomuńca. Utrzymują, że to wcale ładne i przyjemne miasteczko. Moglibyśmy zajechać aż na miejsce w mojej karetce najwygodniej w świecie.
— Na miły Bóg! przestań raz żartować Bilibin.
— Mówię całkiem na serjo i jako twój szczery przyjaciel. Sam osądź. Po co jechać, skoro możesz tu zostać? Z dwóch rzeczy jedna, albo nastąpi pokój, zanim ty złączysz się z armją, lub też ona pójdzie w rozsypkę, a w takim razie podzielisz ten wstyd z całem wojskiem i jego wodzem naczelnym Kotuzowem.
I Bilibin wygładził czoło, przekonany, że jego rozumowanie jest niezbite.
— Nie mogę sądzić o tem! — odpowiedział książę Andrzej lodowato. A pomyślał w głębi serca: — Jadę, aby uratować armję od zagłady.
— Książę kochany! — jesteś bohaterem — wykrzyknął Bilibin.





XII.

Po audjencji pożegnalnej u pana ministra wojny, Bołkoński odjechał tej samej nocy, aby połączyć się z armją