Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żna Trubeckoj. — Poznał się z synem młodszym księcia Bazylego i z niejakim Dołogowem. Do spółki z tymi hultajami, miał popełnić stek szaleństw najokropniejszych!... Dołogowa posłano w sołdaty, Piotra oddano ojcu; co do Anatola, książę Bazyli przez swoje wielkie wpływy i stosunki potrafił skandal trochę zatuszować. Jednak i Anatol był zmuszony wyjechać z Petersburga.
— Cóż takiego uczynili? — spytała hrabina powtórnie.
— Skończeni zbóje; szczególniej ten Dołogow — wtrąciła pani Karagin oczyma pobożnie zawracając. — Jest synem Marji Iwanówny, osoby tak zacnej!... Czyż uwierzycie panie, że ta trójka hultajska, wystarała się gdzieś i nabyła od kogoś młodego niedźwiedzia. Zabrali go z sobą do karety i powieźli do domu jakiejś aktorki. Policja chciała ich przyaresztować. Wtedy... zgadnijcie co wymyślili?... Oto porwali komisarza policji, skrępowali go sznurami, następnie przywiązali go do grzbieta niedźwiedziowi i puścili na rzekę Moikę. Niedźwiadek płynął, z komisarzem siedzącym na nim, jak na koniu.
— Ah, moja droga, jak ten człowiek musiał paradnie wyglądać? — wybuchnął hrabia śmiechem homerycznym, trzymając się za boki.
— Ależ to coś okropnego! Nie ma z czego śmiać się, hrabio kochany! — wykrzyknęła pani Karagin mocno zgorszona.
Mimo tej admonicji i ona dusiła się od śmiechu.
— Zaledwie zdołano uratować tego biedaka... i pomyśleć, że to syn hr. Bestużewa zabawia się w sposób tak szalony! Uchodził za chłopca zdolnego i dobrze wy-